wtorek, 30 kwietnia 2013

Bobasy :)

Hejka!
Przedstawiam mój film-prezentację jaką zrobiłam na
lekcje przyrody.
Oceńcie jak wyszło- to moje pierwsze kroki...
Pozdro ;) LiŚk@

Smutna historia...

       Niecałe 6 lat temu 6 grudnia 2007 roku dostałam małego słodkiego króliczka.
Najpierw nie wiedziałam jak go nazwać, aż w końcu moja mała sepleniąca siostra wymyśliła dla niego imię- Pizi :). Spodobało mi się, więc właśnie tak go nazwałyśmy. Po niedługim czasie okazało się, że to samiczka- postanowiłam zmienić imię na Piziula.
Żyło mi się cudownie; dbałam o nią, karmiłam, bawiłam się, a gdy wyjeżdżałam z rodziną na wakacje zostawiałam ją u mojej babci - na szczęście nie było to dla niej problemem. Była ona ukochanym członkiem naszej rodziny, mogłam się jej zwierzać ( chociaż tego co mówiłam wcale nie rozumiała ) i uczuć ją dosłownie wszystkiego! Pewnego dnia pod jej okiem pojawiła się okropna rana. Leczyłam ją domowymi sposobami jak tylko mogłam, aż nagle po krótkim czasie i pod brodą pojawiło się to samo! Rany się pogarszały. W końcu z rodzicami, siostrą i oczywiście
Piziulą pojechaliśmy do weterynarza, a on powiedział:
- Można zrobić operację, ale to by i tak niczego nie zmieniło ...
- To co?! - zapytałam zapłakana.
- Niestety. Należy podjąć dorosłą i odpowiedzialną decyzje, aby skrócić męki zwierzaka...uśpić - odparł. Było to dla mnie bardzo trudne przeżycie i w każdą noc
płakałam. Niestety po 5 latach trzeba było się rozstać. Ostatnie nasze pożegnanie zapamiętam do końca życia!
Po jej "śmierci" płakałam przez miesiąc lub dłużej i nie było i nie ma takiej chwili,
w której nie myślałabym o niej. Nie chciałam jechać na jej uspanie bo było by to dla mnie za trudne.... Kiedy powiedziałam o tym moim koleżankom zrobiły dla mnie mały pocieszający prezent - plakat z białym, niebieskookim króliczkiem. Dziewczyny zrobiły na nim wzruszjące podpisy - wtedy powróciły do mnie wszystkie wspomnienia z nią związane. Tamtego dnia wieczorem gdy odeszła położyłam się do łóżka i przyśniło mi się jak się spotykamy w niebie i przytulamy z tęsknoty.
- Nie płacz! Już wszystko dobrze! - powiedziała Piziula.
- Już nie wiem z czego mam płakać! Wydaję mi się że nie mam już łez ...
 Zostań ze mną proszę! Nie odchodź!
-odpowiedziałam.
- Ja nie odchodzę! Zostanę w twoim sercu! - odparła i zniknęła.Dużo razy śnił mi się ten sam sen. Pisząc ten post nie mogę powstrzymać łez...Na koniec chciałabym
odpowiedzieć mojej pupilce: Ty zawsze będziesz  mieszkać w moim sercu!
                                                      Twoja Ala
Piziula odeszła 8 listopada 2012 roku.